Lament

Przez rozdarte trzewia losu
skra swym światłem tryska.
Schwytać jej nie sposób
w patynowy lichtarz.

Jużci zgarbaciała mara
siadła na kredensie.
Tak mi się przyjrzała
– dobrze wie, co będzie.

Nie wybiegnę! Nie otworzę!
… bo antabą nikt nie stuka.
Trochę już za późno, Boże,
żeby los się dał oszukać.

Ona bieli sine złogi,
trzyma mnie za głowę.
Nic nie mogę zrobić,
chociaż wszystko mogę.

Cichy pacierz głupich wierszy
sen na chwilę mi rozgonił;
nad nie jeszcze żałośniejszy
widok zwiędłych pelargonii.

– Skazana na gór dożywocie,
18 października 2019

6 Replies to “Lament”

  1. Potrafisz zaskoczyć, lirycznej melancholii nie spodziewałem się u Ciebie; pięknie, zazdroszczę, nie potrafię pisać „mową wiązaną”, czasami nastrój udaje mi się wyrazić na fortepianie, obecnie już prawie niej, ale kiedyś na co dzień – w malarstwie; sztuka to dobry sposób oswajania – nie zawsze przyjaznego – świata…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.