Noc w leśnej głuszy

Gdzie jest żyć najprościej?
A gdzie człowiek więcej wskóra?
W runie jeno ptasie gniją kości
Wiatr im huśta martwe pióra
Pod koroną gęstwin lasu
Zmilkły gędźby, śpiew przystanął
Okrąg zamknął oddech czasu
Nigdy już nie będzie rano
Ostał się mały złóg pajęczyn
Co plunąwszy w buków skóry
Na much skrzydłach cicho brzęczy
Gdy zmierzch wchodzi w święte góry
Nieraz strach mi zasnąć w głuszy
I z marazmem jatkę toczyć
Niechże mnie choć strzyga wzruszy
Patrząc dziwno w moje oczy
Rzuci księżyc przestwór światła
Otaczając gąszcz roślejszy
Gdzie się cień na cieniu gmatwa
Ku uciesze marnych wierszy
Słucham wtenczas – bo się zdaje –
Że się basior ozwał w sforze
Cicho dyszy nad ruczajem
Może gniewny – nie daj Boże!
Tylko Orion strzeże duszę
Senność kładąc na powiekach
Temu co ukochał głuszę
I od ludzi w nią ucieka

– Skazana na gór dożywocie

4 Replies to “Noc w leśnej głuszy”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.