Złotookich turni cienie
Rozstrzeliły się w topieli
Mrok strzepawszy na kamienie
Wyszły rzędem krwawych bieli
Ponad marą w syk przestworzy.
Rozdarł wiatrem moje włosy,
Drgnął w powietrzu oddech Boży
I wybiegły z mgieł kolosy.
Wstąpił turni załom w wodę
Niby wzrok na szyi diabła
Oniemiona schylam głowę –
Przed gór splotem ziemia padła!
Grań Hrubego od Furkotnej
Ponad gniewne wzrasta życie
Pieni gardła swe zalotnie
Kozic słysząc dech o świcie.
Od Młynickiej pion spękany
Drwi nad śmierci skronią dumnie
Stają dęba wszystkie ściany
Przepaść czarna. Otwór w trumnie.
Jednych łachman, prochów wielu
Co zazdrostką zbroczą cienie
Trzeba Ci mój przyjacielu,
Nim zakopać dasz się w ziemie.
Mi demonów, orłów, Boga
Co w ramiona chwycą ciało
W Tatr pajęczyn – smuga sroga
Żeby w przepaść nie spadało
– Skazana na gór dożywocie
Piękne, malownicze…
Piękne, malownicze…
Piękne zdjęcia i wiersz.
Twórczość wyjątkowa, a zdjęcia przepiękne i magiczne ��
Piękne zdjęcia, góry są jedak niesamowite, pozdrawiam
Bardzo obrazowy liryk, Kasprowicz mógłby pozazdrościć ☺.
superr -życzę dalszej kontynuacji twórczej i górskiej!!!
superrrr -życzę wspanialej kontynuacji twórczości poetyckiej i fotograficznej!!!!
Piękna twórczość, z przyjemnością się w nią wczytałam. 🙂
Piękny wiersz 🙂
Przepięknie!